Hermiona pobiegła za nimi i kolejny już raz
zatopiła się w srebrną barierkę między peronem dziewiątym i dziesiątym.
Uwielbiała to uczucie. To było jakby łaskotało ją tysiące piórek. Znów jechała
do Hogwartu, tym razem by rozpocząć ostatni już, rok nauki w tej niezwykłej
szkole magii.
-Hermiono! Prędzej!-
usłyszała głos Harrego. Gwałtownie się odwróciła...
-Au! Uważaj jak chodzisz,
ty żabi... Oh, to ty Granger.-usłyszała znajomy cyniczny głos. Podniosła głowę
i ujrzała go. Odgarnęła delikatnie grzywkę...
~*~
Zobaczył jak odgarnia
grzywkę. Poczuł jak przechodzi przez niego dreszcz. Przez ostatni rok zauważył,
że ta dziewczyna działa na niego jakoś inaczej. Jej widok sprawiał, że czuł,
jak jego serce podchodzi do gardła. Była taka pociągająca. Skarcił się w
myślach "Cholera! Nie mogę tak myśleć o szlamie. Ojciec mnie zabije, jeśli
dowie się, że splamiłem krew Malfoy'ów.".
-Nie patrz tak na biust
Hermiony, Malfoy, bo ci gały wyskoczą. No powiedz, gdzie zgubiłeś swoją
błyskotliwą Pansy? Znów utknęła między przedziałami?- usłyszał chrypliwy głos
tego rudego gniotka, Weasleya. To on w zeszłym roku sprzątnął mu Hermionę z
przed nosa. Na szczęście już nie są ze sobą. Znów się skarcił.
- A ty Weasley? Tobie
pewnie nie dała nawet popatrzeć, co?- Odgryzł się, trafiając w samo sedno.
Weasley zrobił się czerwony jak burak, jednak nawet nie próbował znów atakować.
Zawrócił i pośpiesznie wsiadł do pociągu. Draco nadal stał,jednak teraz patrzył
już tylko na Hermionę, która kucała, niezdarnie ściskając kostkę. Po jej
policzku płynęła łza. Nachylił się i starł ją rękawem.
-Wszystko w
porządku?-spytał...
~*~
Poczuła jego delikatną
dłoń na policzku. Pragnęła tego od dawna. Nie mogła jednak okazać słabości.
-Od kiedy interesuje cię
moje samopoczucie, Malfoy?-rzuciła jadowicie. Odrzuciła jego dłoń z twarzy,
wciąż patrząc zacięcie w jego wyblakłe oczy.
-Od kiedy stałaś się
prawdziwą kobietą, Granger. -odparł z szelmowskim uśmiechem.- Może dziś
pojedziesz w moim przedziale, co? Wezmę twój kufer, a ty zajmij się nogą. -znów
się uśmiechnął. Oh, gdyby tylko wiedział, jak ten uśmiech na nią działa.
Rzuciła pospiesznie zaklęcie przeciw złamaniom i chwyciła jego dłoń. Podniósł
ją delikatnie. Poprawiła szatę i nie martwiąc się o przyjaciół, poszła za nim.
~*~
Cały podniecony wszedł do
pierwszego wolnego przedziału. Hermiona weszła za nim i rozgościła się na
wolnej połówce. Wyglądała tak ślicznie, kiedy patrzyła onieśmielona przez okno.
Zapatrzył się na nią i nawet nie zauważył jak do przedziału weszła Pansy.
-Dziubasku, co tu robi ta
paskudna szlama? -parsknęła, po czym zaczęła nerwowo chichotać.
-Pansy, wyjdź stąd!-
rzucił w jej stronę chłodnym tonem. Spojrzał na Hermionę, u której zakłopotanie
malowało się na twarzy.- Powiedziałem WYJDŹ!-wrzasnął.
- Ale dziubasku...-
próbowała dalej, lecz wkońcu dała za wygraną i wycofała się. Znów byli sami.
- A więc, czego ode mnie
chcesz, dziubasku?- Hermiona uśmiechnęła się triumfująco. Widział te ogniki w
jej oczach. Iskrzyły się zapraszając do zabawy.
-Chciałem przeprosić.
Chyba powinniśmy rozpocząć naszą znajomość jeszcze raz. A więc, jestem Draco
Malfoy. A ty ślicznotko?-odpowiedział zawadiacko. Zaśmiała się głośno, wiedział
że to dobry znak.
-Hermiona. Moje imię to
Hermiona.-uśmiechnęła się pogodnie i podała mu zadbaną dłoń.
-Miło mi.- kontynuował
zabawę. Popatrzył w jej brązowe oczy i uśmiechnął się. Poczuł, że może czuć się
przy niej swobodnie. Wstał i przesiadł się na jej połówkę. Znów poczuł dreszcz
i przysunął się do niej, ciągnięty jakby jakąś magnetyczną siłą.
~*~
Był tak blisko, że niemal
czuła jego skórę. Była niezwykle gładka i blada. Poczuła zapach jego perfum.
Jego bliskość krępowała ją, lecz także pociągała. Spojrzała mu głęboko w oczy.
Zbliżył swoje wargi i delikatnie musnął jej szyję. Podchodził wyżej i wyżej, aż
ich usta splótł subtelny pocałunek. W momencie, gdy ich wargi złączyły się,
poczuła jakby z jej brzucha wyfrunęły miliony motyli. To, czego tak bardzo
pragnęła, właśnie się dzieje. Zarzuciła mu ramiona na szyję i trwali tak, w
błogiej nieświadomości, że są obserwowani. Za szybą stał Harry i Ron, a za nimi
można było dostrzec bystre oczy Ginny, które teraz wlepione były Hermionę.
Zauważyła to i szybkim ruchem odsunęła od siebie Dracona. Spojrzał na nią, nie
kryjąc zdziwienia.
-Ale co...-zaczął.
Spojrzała porozumiewawczo na szybę za nim. Odwrócił się i wszystko zrozumiał.
-Cholera!-ryknął i zerwał się na równe nogi.-Może odrobinę prywatności, co?!-
dalej krzyczał, teraz już jednak otworzył drzwi i darł się na obserwatorów. Oni
stali jak wryci i nie zwracali na niego uwagi. Patrzyli pytająco na Hermionę.
Ona podniosła się i stanęła za Draco, kładąc ręce na jego ramieniu i opierając
głowę o jego szyję. Stali tak przez dobrą chwilę. Zastanawiała się nad ich
reakcją. Co powiedzą przyjaciele? Czy zaakceptują to uczucie?
-Myślałem, że jesteśmy
przyjaciółmi. -usłyszała ostre jak brzytwa słowa.
-Daj jej spokój Ron, to
jej sprawa z kim się spotyka.-usłyszała ciepły głos przyjaciółki. Ginny
popatrzyła na nią ze zrozumieniem. Ach, ta Ginny, zawsze próbowała ratować
sytuację. Tym razem, jednak, nie będzie łatwo.
- Nie Ginny, zaczekaj,
niech dokończy. No, Ron. Co sugerujesz?- zwróciła się do swojego byłego
chłopaka.
-Nie ważne. Zostań z tym
...- wolał nie dokańczać. Odwrócił się i pociągnął za sobą Harrego.
-Martwili się. Nie miej
im tego za złe. Wiesz jacy oni są.- zaczęła Ginny.
-To nie usprawiedliwia
zachowania Rona.- odparła.
- Więc wy jesteście razem
tak?- spytała bez ogródek, Ginny.
-Yy... Na to wygląda.-
spojrzała na Draco i oblała się rumieńcem.
~*~
-Idę
ich uspokoić.- pożegnała się, po czym wyszła. Po sekundzie zawróciła.- Widzimy
się przy kolacji.- zwróciła się do Hermiony. -No i, ten no. Miłej podróży.- uśmiechnęła
się do nich z zakłopotaniem i wyszła. Spojrzał na nią pytająco.
-Więc ty... Ja... My...
-Na to wygląda. -
przerwała mu. Wiedział o co chodzi. Spowrotem usiadł przy niej. Poczuł jak
kładzie mu głowę na ramieniu i objął ją.
-Nawet nie wiesz jak bardzo
o tym marzyłem. -spojrzał na nią. Tak uroczo wyglądała kiedy spała...
Wielkie krople uderzały
rytmicznie w szybę pędzącego pociągu. Ciemność spowiła cały przedział. Powinien
powoli ją budzić. Muszą przecież jeszcze się przebrać.
-Hermiono.- szepnął do jej
ucha i delikatnie potrząsł jej ramię. Otworzyła oczy i spojrzała na niego.
-Ee...- wybełkotała,
jeszcze nie do końca przebudzona.-Jesteśmy już na miejscu?-spytała,
przeciągając się jak kot.
-Nie, ale musimy się
jeszcze przebrać.-powiedział wstając
-No tak, zapomniałam.-
odpowiedziała, wyglądając przy tym na speszoną.
-Yy, mam wyjść?- spytał,
rumieniąc się na policzkach. Spojrzał na nią, a ona uśmiechnęła się.
-Nie musisz.-podeszła do
niego. Poczuł jej ciepłe wargi na policzku. “To
wszystko dzieje się tak szybko.” Pomyślał. Hermiona
zdjęła koszulkę, a on ujrzal biały stanik zakończony czarną koronką. Spojrzał
na jej smukłe ciało, a ona wybuchnęła śmiechem.
- Czyżbyś nigdy nie
widział dziewczyny bez koszulki?- spytała nadal się śmiejąc.
- Widziałem, ale żadna
nie była tak piękna jak ty. -odpowiedział, nadal na nią patrząc. Nagle coś
zatrzęsło pociągiem. Hermiona potknęła się, ale w ostatniej chwili ją złapał.
Poczuł kwiatową woń, wijącą się wokół jej obnażonego ciała.
~*~
Poczuła jego chłodne
dłonie chwytające ją w talii.
-Cco to było...?-
spytała się, niepewnie i spojrzała na jego twarz. On także zamarł w strachu.
-Nie wiem, ale pójdę
sprawdzić.-powiedział stanowczo.- Zostań tutaj.
-Draco nie idź tam.-
czuła, że nie może go stracić. Przecież dopiero co, jej marzenia spełniły się.-
Nie wiemy kto, czy raczej co tam jest... Nie chcę cię stracić. -to ostatnie
dodała już bardziej do siebie. Nie była przecież pewna jego uczuć. Matka
nauczyła ją że mężczyźni nie zawsze mają dobre intencje. Ojciec zostawił je
przecież, dla jakiejś pieprzonej cizi. Po tylu latach małżeństwa. Ojciec... Na
jego wspomnienie, w jej oczach stawały łzy. Nie chciała, by Draco to widział.
Było już jednak za późno. Poczuła jak obejmuje ją chłodnym ramieniem. Cholera,
czemu on jest taki zimny?
-Nie płacz, błagam. Nie
mogę patrzeć na twoje łzy. Mogę z tobą zostać, tylko proszę nie płacz. - w jego
głosie można było wyczuć troskę.
-Nie, możesz iść.
Sorki, że ze mnie taka beksa.- wymusiła uśmiech. Dotknął jej policzka i
delikatnie starł z niego łzę.
-Przy mnie nie musisz
płakać.-dodał.-Chyba rzeczywiście pójdę
sprawdzić co się stało. A ty spokojnie skończysz się ubierać.- spojrzał
znacząco na jej stanik i uśmiechnął się szelmowsko. Spojrzała po sobie i
zauważyła, że rzeczywiście nie ma na sobie jeszcze szaty. Odwzajemniła uśmiech
i pokiwała głową.
~*~
Wyszedł z przedziału i poszedł w stronę
lokomotywy. Po drodze próbował dowiedzieć się czegoś od napotkanych osób,
jednak nikt nie potrafił wyjaśnić mu, co się stało. Postanowił nie zatrzymywać
się, aż do końca. Kiedy wreszcie doszedł do lokomotywy, nikt nie chciał
powiedzieć mu, z jakiego powodu, nadal stoją.
-Jestem prefektem, do
cholery. Chyba powinienem wiedzieć co się stało!- ryknął na maszynistę, a ten
zaczął mamrotać coś pod nosem.
-Więc chcesz wiedzieć,
dlaczego pociąg stanął tak? Dobrze, powiem ci, ty wymoczkowaty...
-Byłbym wdzięczny.-
przerwał mu.
-A więc znaleźliśmy na
torach martwego hipogryfa.- odpowiedział maszynista, a na jego twarzy pojawił
się obleśny uśmiech.
Odwrócił się i odszedł,
byleby jak najdawniej od tego typa. Pośpieszył z nowiną do Hermiony. Po
dotarciu na miejsce zastała go jednak niemiła niespodzianka. Przedział był
pusty. Jednak nadal były tam jej rzeczy. Na jednej z połówek leżała zagięta
karteczka. "Wyszłam do toalety <3". Usiadł i spojrzał przez okno.
Pociąg ruszył i znów słychać było znajomy stukot. Postanowił przebrać się w
szaty. W tym samym momencie, kiedy ściągał koszulkę do przedziału weszła
Hermiona. Podeszła do niego i delikatnie dotknęła blizny ciągnącej się pod
prawym żebrem. Czuł jak przejeżdża po niej palcem.
-Co ci...- zaczęła,
jednak nie zdążyła dokończyć.
-Spadłem z miotły. Z
naprawdę dużej wysokości. -spojrzał na nią i dostrzegł zdziwienie na jej
twarzy. -Nie zdążyli mnie donieść, nim rana poważnie się zagłębiła. W sumie
nawet pani Pomfrey nie potrafiła temu zapobiec.
- Och.- zaczęła, widać
było jednak, że nie wie co powiedzieć. Wsunął na siebie szatę i chwycił ją za
rękę. Czuł sie, jak jakiś zakochany szczeniak. Widział w myślach, jak spacerują
brzegiem jeziora, jak pokazuje jej gwiazdy, kiedy wymkną się pod osłoną nocy.
Czuł jak patrzą na siebie, ukradkiem, przepuszczając wszystko, co mówią do nich
przyjaciele. Wiedział, że nie może tego zepsuć.
~*~
Zastanawiała się nad
czym myślał. Siedział tak po prostu, z łokciami opartymi na kolanach i trzymał
ją za rękę. Patrzyła na niego, przez cały ten czas, do momentu, gdy pociągiem
coś szarpnęło.
-Co zno...- znów jej
przerwano, tym razem usłyszała jednak znajomy głos.
-PIRSZOROCZNIAAAKI
TUTAJ!
-Hagrid!-krzyknęła i
rzuciła się do szyby. -Jesteśmy na miejscu!-odwróciła się znienacka i rzuciła
na szyję nic nie spodziewającego się chłopaka. Objął ją w tali, a jego dłonie
opadły na jej pupę. Czuła się cudownie, jednak powinni już wysiadać. Delikatnie
uwolniła się z jego uścisku, po czym złapała go za rękę i pociągnęła za rękę.
Idąc, często odwracała głowę i uśmiechała się do niego. Nie wierzyła, jakim
cudem znajduje się właśnie w tym miejscu, właśnie z Nim. Bała się tego, że to
tylko głupi żart. Że on wykorzystuje jej naiwność, by wygrać jakiś idiotyczny
zakład z kolegami. Jednak ten moment, kiedy ją całował. To napięcie które można
było wtedy wyczuć. Wysiedli z pociągu.
-Idę przywitać się z
Hagridem.-oznajmiła i uśmiechnęła się zawadiacko.
-Więc widzimy się na
kolacji? -spytał z nadzieją wyczuwalną w głosie.
-Dobrze powiedziane,
widzimy się. Bo raczej nie pogadamy na wielkiej sali.- uśmiechnęła się-Może
jutro będziemy mieli jakieś wspólne zajęcia.-dodała opuszczając go.
-Mam nadzieję.-
usłyszała za plecami.Spojrzeli na siebie ostatni raz, aż w końcu rzuciła się
pędem w stronę wielkoluda. Zobaczyła jak do niej macha. Była już na tyle
blisko, że mogła rzucić się mu na szyję. Ścisnął ją i poklepał po plecach
wielkimi łapskami. Kiedy wreszcie odstawił ją na ziemię zauważyła, że obok nich
stoi Ron.
-Cholibka, ale kobita z
ciebie urosła Hermiono. Nie dość, że ładna, to i w głowie masz co trza. Nic
dziwnego, że Malfoy...
- Skąd ty wiesz że...
RON! Ty palancie! Dzięki tobie pewnie pół szkoły wie, co? -ryknęła na niego. -
Ty skończony idioto. Dlaczego tak bardzo boli cię fakt, że chciałabym być
szczęśliwa z kimś innym niż ty!? -Bo nadal cię kocham. - usłyszała i
natychmiast tego pożałowała. Zobaczyła, że jego twarz poczerwieniała.
-Myślałam że... Ale...
Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wtedy?-poczuła się niesamowicie głupio.
Spojrzała na niego. Tak bardzo chciała go przytulić, wiedziała jednak, że to
rozbudziłoby w nim nowe emocje. Odwróciła się i pobiegła do pierwszego lepszego
powozu. Czuła jak łzy ciekną po jej policzkach. Dlaczego nie mogła być po prostu
szczęśliwa? Czemu, za każdym razem, kiedy dostawała coś, czego pragnęła,
wychodziła na sukę? Spojrzała gdzie jest.
-Hermiono!- usłyszała
znajomy głos. Harry wołał ją z jednego z powozów. Podeszła i jakimś cudem
wgramoliła się do środka. Zauważyła, że jedno miejsce było wolne. Dobrze
wiedziała kogo brakowało. Koło Harrego siedziała Ginny. Trzymali się za ręce.
Czyli będzie musiała siedzieć koło Rona.
-Co się stało?- spytała
Ginny z troską w głosie. Poczuła, że musi im wszystko opowiedzieć.
-Nie teraz.- rzuciła,
gdy zauważyła, że do powozu wsiada Ron. Usiadł koło niej i jakby nigdy nic
spytał.
-Co tam? -wiedziała że
to pytanie nie było skierowane do niej, tylko do wszystkich.
~*~
Draco siedział w jednym
powozie z Crabble'em i Goyle'em. Pozostawało jedno miejsce. Miał ogromną
nadzieję, że nie przysiądzie się do nich Pansy. Zaczęła go wkurzać, gdy
postanowiła mówić do niego "dziubasku". Nie byli nawet parą. A to jak
dzisiaj potraktowała Hermionę... Nie mógł uwierzyć, że sam kiedyś tak się
zachowywał.
- Te, Draco. A coś ty
się dzisiaj tak miział z tą szlamą... Hermą? - Przynajmniej mam z kim się
miziać idioto. -syknął w stronę Goyle'a. - Poza tym ona ma na imię Hermiona,
półgłówku.- Dodał ostatecznie.
- A kij z tym jak ma na
imię. To szlama.- ostatni wyraz wypowiedział z odrazą, podkreślając jego
znaczenie. Draco nie wytrzymał i wyjął różdżkę. Przytknął ją do krtani osiłka.
- Co mówiłeś? -spytał
sykliwie. - Jeszcze jedno słowo i tak cię urządzę że własna matka cię nie
pozna.- dodał, a Goyle zaczerwił się po uszy.
Pchnął go, i w tym
samym momencie powóz ruszył. Przez resztę drogi nie odzywał się do nikogo.
Kiedy dotarli na
miejsce zobaczył jak łódki dobijają do
brzegu. Szybkim krokiem ruszył w stronę zamku. Poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.
Odwrócił się i ujrzał Pansy.
-Czemu byłeś dla mnie
taki niemiły w pociągu, dziubasku?- spytała, głupkowatym głosem. Miał ochotę ją
roznieść.
- Mówiłem ci już, żebyś
tak mnie nie nazywała. Nie jesteśmy nawet parą, do cholery!- ryknął na nią. Co
ona sobie wyobrażała?
- Och, no tak,
cudownie. Zostaw mnie dla jakiejś przemądrzałej szlamy. Haha.- Zaśmiała się
ironicznie. - Co ona ma, czego ja nie mam? Urodę na pewno nie. Poza tym jest
płaska jak deska. Co ty w niej widzisz do jasnej cholery!- tym razem to ona
wybuchła.
- Dla niektórych liczy
się wnętrze wiesz?- widział jak gorzki smak porażki pozostawia grymas na jej
twarzy. Poczuł że szala zwycięstwa przechyla się na jego stronę.
- Od kiedy jesteś taki
głęboki, co? Widzę że ta pieprzona szlama potrafi wywarzać naprawdę mocne
eliksiry miłości.- odgryzła się. Obrzydzenie które biło z jej oczu wprawiło go
w prawdziwą furię. - Wiesz co? Odwal się ode mnie raz na zawsze.- odwrócił się
i odszedł.
- A ja poświęciłam ci
tyle serca, tak bardzo cię kochałam. -jej głos zaczął się łamać.-A ty okazałeś
się zwykłym dupkiem. Ale ja wiem, że jeszcze będziesz błagał, żebym ci
wybaczyła. Znudzisz się tej zdzirze. A wtedy to ja będę stawiała ci zasady. To
ja będę kazała ci się odwalić. Ha ha ha. - zaśmiała się przez łzy. Jednak ten
śmiech zabolał go najbardziej. Ten śmiech był zapewnieniem, że ona zrobi
wszystko, by zniszczyć wiotką więź łączącą go z Hermioną. Wiedział to. Czuł to.
~*~
Hermiona siedziała przy stole Gryfonów. Obok
niej, po lewej stronie siedziała Ginny, z drugiej strony zaś jakiś
drugoroczniak. Przez całą kolację siedziała zamyślona, kątem oka spoglądając na
stół Ślizgonów. Widziała, że Draco był nie w humorze. Przez całą Ceremonię
Przydziału siedział ze spuszczoną głową. Ona także niezbyt interesowała się
tym, kto trafił do jej domu. Przyklaskiwała jedynie, kiedy widziała że inni
Gryfoni także klaskali.
-Hermiono... HERMIONO!-
usłyszała jak ktoś krzyczy jej do ucha. To była Ginny.
- Cco..? -spytała
nieświadoma tego, dlaczego jej przyjaciółka na nią krzyczy.
-Och, mówię do ciebie
już od pięciu minut. Pytałam dlaczego płakałaś, kiedy wsiadałaś do powozu.-
powiedziała poirytowana.
- A, no tak. Uh, nie ma
tu nigdzie Rona? -spytała szeptem.
- Nie, usiadł gdzieś
koło Harrego. Jeśli będziemy szeptać to nikt nas nie usłyszy.- odparła Ginny.-
A więc to chodzi o niego? Co znów zrobił ten idiota?
- Ten
"idiota" powiedział mi, że mnie kocha.- odparła.
- Ale przecież wy
zerwaliście. Nie powiesz mi chyba, że... O matko!-Przyjaciółka nie kryła
zdziwienia. -I to teraz, kiedy ty i Draco... Musisz się czuć okropnie.-dodała i
objęła ją ramieniem.
-Taa... Zwłaszcza, że
rozstawaliśmy się jako przyjaciele.- poczuła ukłucie w sercu.
Stół zapełnił się różnymi pysznościami,
jednak ona nie miała ochoty niczego jeść. Jeszcze raz spojrzała na stół
Ślizgonów. Draco także na nią patrzył. Uśmiechnęła się wątle i natychmiast
zauważyła, że patrzy na nią ktoś jeszcze. Widziała jak pełne wstrętu spojrzenie
owijało się wokół niej, niczym macki kałamarnicy. Pansy widocznie znienawidziła
ją po dzisiejszym zajściu w pociągu. Coś ścisnęło ją w żołądku. Myśl, że ktoś
ją nienawidzi była nie do zniesienia. Poczuła się naprawdę źle. Odwróciła się powrotem do stołu. Siedziała tak, otępiała, do końca uczty.
~*~
Wiedział, że nie może
być z Hermioną. To zniszczyłoby jej życie. Już teraz przyjaciele się na nią
obrażają. Nie chciał, żeby Pansy zrobiła jej krzywdę A ona była przecież zdolna
do wszystkiego. Gdyby chciała mogłaby nawet potraktować Hermionę Imperio. Miała
to zaklęcie opanowane, tak samo zresztą jak i on sam.
Uczta się skończyła.
Tuż przed rozpoczęciem ceremonii przydziału, profesor Snape zabrał jego i Pansy
do gabinetu. Widział wtedy nienawiść zionącą z jej oczu. Dowiedział się także
jakie jest nowe hasło. W tym roku raczej się nie wysilili. Zebrał
pierwszorocznych i zaprowadził do lochów, reszta Ślizgonów także szła za nimi.
Stanął przed okropnym gargulcem.
-Kamień Bezoaru.
-rzekł, a przed nim ukazał się pokój główny Syltherinu, udekorowany na czerwono
i złoto. -Cco?! Co to niby ma być? Cholerni gryfoni. Szlag!- Machnął różdżką i
kolory zmieniły się na zielony i srebrny. Znad kominka łypał na nich już nie lew,
ale wąż. -Pożałują tego. Idioci... Tutaj sypialnie dla nowych.- wskazał dłonią
na drzwi po prawej stronie. Kątem oka zauważył, jak Pansy wprowadza nowe
dziewczynki. Objaśniała im wszystko. Bez chwili namysłu zrobił to samo. Kiedy
wrócili do pokoju wspólnego objaśnił chłopcom, dlaczego nie mogą wchodzić do
sypialni dziewcząt.
- Jeżeli zbliżycie się
do nich...- wskazał drzwi po lewej stronie i uśmiechnął się. -... zaklęcie
obronne przebierze was, za dziewczyny. Sukienki, makijaż...wiecie, te
sprawy. A teraz, niech wszyscy zbiorą
się w pokoju wspólnym. Mamy parę spraw do omówienia.
~*~
Hermiona spojrzała na
Harrego i uśmiechnęła się.
-Harry, musimy pogadać.
- zaczęła. - Może przejdziemy się na wieżę obserwacyjną?
-Yy... no jasne. - odpowiedział
zdezorientowany. Chwyciła go pod rękę i pociągnęła do wyjścia.
Po drodze dużo
rozmawiali, w sumie o wszystkim i o niczym. Spotkali Lunę, która miała teraz
niebieskie włosy. Siedziała obok jednej ze zbroi i opowiadała Nevillowi o tym
jakie rośliny wyhodowała przez te wakacje. Oboje interesowali się zielarstwem.
Natknęli się także na Ginny, która szła akurat z jakąś koleżanką, chyba
Krukonką. Uśmiechała się do nich. Hermiona na czuła się niezręcznie, i chyba było
to widać, gdyż zauważyła że Ginny kiwa do niej głową, jakby chciała powiedzieć
" Przecież wiesz, że nie jestem zazdrosna."
Gdy wreszcie dotarli na
miejsce, wiedziała że pierwsza musi podjąć temat.
- Harry, słuchaj. Wiem
co myślicie. Ty i Ron. Pewnie uważacie mnie za zdrajczynię i tym podobne, ale
ja...
- Nie Hermiono, nie
musisz się tłumaczyć. Nie jesteśmy dziećmi. Znaczy się, ja nie jestem. Ronowi
jeszcze nie przeszło.- wziął głęboki oddech- To jego to tak boli. Dla mnie
możesz spotykać się z kim chcesz, bylebyś była szczęśliwa. - poczuła jak
obejmuje ją jedną ręką. Uśmiechnęła się do niego.
- Nawet nie wiesz jak
jestem szczęśliwa... Nie jestem pewna, czy mi i Draco się uda, ale chciałabym
tego. Rozumiem, że on zawsze był w stosunku do mnie... No wiesz jaki. Ale my
wszystko zaczęliśmy od początku.
Koniec rozdziału pierwszego
~*~
Mam nadzieję że się spodoba ;D Na pewno znajdzie się duzo literówek, a także błędów logicznych, za co z góry przepraszam, ale staram się nad tym wszystkim panować ^^
Proszę o opinie w komentarzach ;3
~*~
Mam nadzieję że się spodoba ;D Na pewno znajdzie się duzo literówek, a także błędów logicznych, za co z góry przepraszam, ale staram się nad tym wszystkim panować ^^
Proszę o opinie w komentarzach ;3
Wow, podoba mi się! : D Fajnie piszesz, Draco i Hermiona to moja ulubiona parka więc będę wchodzić ; ** Kiedy kolejny rozdział? Ciekawe czy Ron coś namiesza, heh ;>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Gaby : *******
Mam nadzieje że jak najszybciej ;D Już zaczęłam pisać.
UsuńCieszę się :D
Usuń:3
OdpowiedzUsuńDługo jeszcze? :)
OdpowiedzUsuń