niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 2.


Wstęp.
Dziękuję za natchnienie. Rozdział pisany na własnych doświadczeniach. Biedna Hermiona. Wyżywam się na niej.
Miłego czytania.
Ps. W tym rozdziale brak perspektywy Draco ;( Nie potrafię zrozumieć co mu przyszło do tego tlenionego łba ;P


Hermiona otworzyła oczy i spojrzała na fioletowy zegarek w kształcie gwiazdki, stojący na stoliku nocnym. Małe wskazówki zakończone serduszkami wskazywały 5.20. Postanowiła jeszcze nie wstawać. Miała ochota w ogóle nie podnosić się z łóżka, najlepiej przez cały dzień. Głowa ją bolała na samą myśli o tym wszystkim, co ją czeka. „Będzie dobrze” pomyślała i powoli podniosła się, by usiąść na skraju łóżka. Z pod poduszki wyjęła pamiętnik. Wczoraj, kiedy wszyscy balowali z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, ona zamknęła się w sypialni i opisała zdarzenia tamtego dnia począwszy od upadku, aż po rozmowę z Harrym. Otworzyła pamiętnik na ostatniej zapisanej stronie.

„Co przyniesie jutro ???„

To pytanie nurtowało ją przez całą noc. Kręciła się pod pościelą, bezsilnie próbując zasnąć- Na to wspomnienie, Hermiona aż się wzdrygnęła, a jej ciało pokryła nieprzyjemna gęsia skórka. Znów zadała sobie to pytanie, jednak nadal nie potrafiła na nie odpowiedzieć. Najtrudniejsze było to, co zrobi… jak się zachowa, jeżeli okaże się że jednak między nią a Draco nic nie ma. Nie miała zamiaru się załamać, zwłaszcza ze względu na matkę, którą musi przecież wspierać.”Mniejsza o to… chcę zacząć rok szkolny szczęśliwie i bez problemów. Podparła się na łokciach i obejrzała   po sypialni. Dziewczyny jeszcze spały. W sumie, nie dziwiła się. Po cichu podniosła się z łóżka i sięgnęła po szaty. Przebrała się szybko i niezauważalnie wymknęła się z sypialni. Zeszłą do pokoju wspólnego, rozłożyła się na fotelu i znów zaczęła myśleć. O tych wszystkich zmianach, których tak bardzo nie chce. Z rozmyślań wyciągnął ja trzask drzwi jednej z sypialni. Gdy usłyszała coraz głośniejsze kroki, postanowiła obrócić się i spojrzeć kto schodzi.
- Hermiona ?- spytał rudowłosy chłopak, zatrzymując się na schodach. – Nie śpisz?
- Niee, wstałam  i  nie mogłam już zasnąć. – odpowiedziała cicho i odwróciła się powrotem, spoglądając w pusty kominek.
- Ee, Hermiona. To co wczoraj powiedziałem. To, że… no wiesz. Ja po prostu byłem zdenerwowany.  nie chciałem tego powiedzieć.
- Och, daj spokój Ron. Zrozumiałam. Mam nadzieję że ci to przejdzie. Chcę żebyś wiedział, że ja też cię kocham. Ale jako przyjaciela. Najlepszego.- wyrzuciła z siebie.- Po prostu nam nie wyszło. Ale to nie znaczy, że nie możemy ze sobą rozmawiać, bo tego bym nie wytrzymała.- uśmiechnęła się i zobaczyła, ze on też się uśmiecha.
-To dobrze.- odparł i usiadł przy fotelu.


Zeszła na śniadanie w towarzystwie Harry’ego  i Rona. Tuż przy drzwiach dołączyła do nich Ginny i Neville.
- Gdzie wy tak ciągle znikacie? – spytał podejrzliwe Harry.
- Chyba nie jesteś zazdrosny, kochanie? – odpowiedziała Ginny i rzuciła mu zalotny uśmiech.- Neville chciał porozmawiać.- dodała szepcząc mu do ucha.
- Ej! W towarzystwie się nie szepcze. –wydarł się Ron, poczym wszyscy wybuchli gromkim śmiechem. Weszli do Wielkiej Sali i zajęli te same miejsca, co rok temu. Hermiona spojrzała w stronę stołu Ślizgonów. To co ujrzała zaparło jej dech. Siedziała tak chwilę, gdy usłyszała wreszcie jak ktoś woła jej imię.
- Hermiona ! Cholera, Hermiona, co się dzieje ?! -spojrzała w stronę, z której dochodził głos. To był Ron. Poczuła jak dotyka jej policzka. Ścierał łzy, które teraz płynęły już niepowstrzymanie. – Odezwij się!
Ale ona nie mogła wydusić z siebie słowa. Patrzyła tak, pustym wzrokiem przez jakiś czas. Wkońcu wstała i wyszła. Po prostu, ani słowa wyjaśnienia. Szła korytarzem, sama nie wiedząc dokąd zmierza. Zatrzymała się gdzieś po drugiej stronie zamku, usiadła opierając głowę o zimne mury. Nie czuła zupełnie nic. Całkowita pustka. Zamknęła oczy. Poczuła jak ciepłe ramię obejmuje ją.
- Hermiono, przepraszam.- usłyszała znajomy głos.- Nie możemy romansować. Chodzę z Pansy.- te słowa, zabolały jakby wymierzył jej siarczysty policzek.
-Ale, jak… przecież mówiłeś że cię denerwuje. Mówiłeś, że… -zaczęła, ale nie potrafiła dokończyć.
- Ja wiem, ale… jakoś tak wyszło. Możemy być przecież przyjaciółmi, prawda?
- Tak, chyba możemy.- odpowiedziała. Nie potrafiła odmówić. Powiedzieć, żeby się od niej odczepił. Nadal miała nadzieję. Zbyt mocno jej zależało. Nie potrafiła wytłumaczyć sobie dlaczego. Przecież dopiero co zaczęli rozmawiać ze sobą. Nie rozumiała dlaczego tak bardzo go potrzebowała.
- To dobrze.- uśmiechnął się. „Idiota. Nic nie jest dobrze” pomyślała, ale ugryzła się w język.- wracamy na śniadanie? Chyba jesteś głodna, co ?- zapytał, jakby nic się nie stało.
- Yy.. Tak, wracajmy.- otarła policzki. Przed oczami nadal miała widok Pansy, mizdrzącej się na jego kolanach. Bolało ją to, jednak zacisnęła pieści i podążyła za nim swobodnym krokiem. Nie rozmawiali przez całą drogę. Wreszcie dotarli do Wielkiej Sali, gdzie rozeszli się, również bez słowa. Ruszyła w stronę przyjaciół, którzy patrzyli na nią, wielkimi oczyma, nadal nie wiedząc co się stało.
- Hermiona, może byś nam to wytłumaczyła?- spytała Ginny, wyraźnie wkurzona.- Raz się śmiejesz, później siadasz, zachowujesz się jak spetryfikowana, wychodzisz bez słowa. Za tobą wychodzi ten pacan. Wracacie razem, a ty nawet nie pofatygujesz się o wyjaśnienia?
- Przepraszam was. Naprawdę. Ale, ja nie chcę o tym rozmawiać. Po prostu, zachowujmy się, jakby nie stało się nic, dobrze?- spojrzała na nich błagalnym wzrokiem.
- Ale ja chcę wiedzieć co się dzieje. Nigdy się tak nie zachowywałaś! Gdzie się podziała ta ogarnięta Hermiona? Ta, której nikt nigdy nie mógł zawrócić w głowie? – spytała Ginny z jeszcze większym wyrzutem. – Proszę cię, wytłumacz mi co się z tobą dzieje! – spojrzała na nią, a Hermiona poczuła się okropnie. Nie może przecież okłamywać przyjaciół.
- Draco ma dziewczynę. Zadowoleni? To chcieliście usłyszeć? Tak, polubiłam go, pomimo tak krótkiej znajomości. Mówiłam już że nie wiem dlaczego.
Po prostu, był inny niż reszta. Był taki… sama nie wiem. Po prostu coś w nim było. Miałam nadzieję, że nam wyjdzie. – „ nadal mam „ dodała w myślach – Ale jak widać, pomyliłam się co do niego. Niestety. Nic na to nie poradzę.- mam nadzieję że teraz już rozumiecie. – wiedziała co teraz będzie. Wszyscy będą się nad nią użalać. Będą o nią dbać, i mówić jej jakim skończonym dupkiem jest Draco. Ale ona ni chciała tego słuchać.
- Drodzy uczniowie!- śniadanie przerwał donośny głos Dumbledore’a – Mam przyjemność ogłosić wam parę  rzeczy, ale zanim przejdę do najważniejszego, pragnę pogratulować panu Ron’ owi Weasley i panu Dean’owi Thomas. Wczorajszy dowcip przysporzył profesorowi Snape’owi zajęcia na większość wieczoru. Na pewno wynagrodzi wam to, już na pierwszych zajęciach eliksirów. Więc moi drodzy, młodzi, czarodzieje, w piątek odbędzie się bal. – po Sali przeszły szepty.- Obowiązują was stroje wieczorowe. Bal nie jest obowiązkowy. Nikt nie zmusza was, żebyście przyszli, jednak chętni, muszą zgłosić się do opiekunów swojego domu, i zadeklarować, swoją obecność. Mam nadzieję, że będziecie świetnie się bawić. A więc miłego dnia !- profesor skończył, poczym zszedł z piedestału i udał się stronę tylnego wyjścia.
- Och, Hermiono ! Pójdziemy prawda?- spytała Ginny. – To taka cudowna okazja, by wreszcie się wystroić. To będzie cudowne. – Przyjaciółka znów zachowywała się jak zwykle.
- No nie wiem. Chciałabym, ale nie chcę go tam spotkać.
- Mam świetny pomysł. Specjalnie się wystroisz. Zobaczysz szczęka mu opadnie ! Niech żałuje, że cie stracił ! – Przyjaciółka pocieszyła ją, a ona roześmiała się. To nie był aż taki zły pomysł.


czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 1.


 Hermiona pobiegła za nimi i kolejny już raz zatopiła się w srebrną barierkę między peronem dziewiątym i dziesiątym. Uwielbiała to uczucie. To było jakby łaskotało ją tysiące piórek. Znów jechała do Hogwartu, tym razem by rozpocząć ostatni już, rok nauki w tej niezwykłej szkole magii.
-Hermiono! Prędzej!- usłyszała głos Harrego. Gwałtownie się odwróciła...
-Au! Uważaj jak chodzisz, ty żabi... Oh, to ty Granger.-usłyszała znajomy cyniczny głos. Podniosła głowę i ujrzała go. Odgarnęła delikatnie grzywkę...

                                                           ~*~

Zobaczył jak odgarnia grzywkę. Poczuł jak przechodzi przez niego dreszcz. Przez ostatni rok zauważył, że ta dziewczyna działa na niego jakoś inaczej. Jej widok sprawiał, że czuł, jak jego serce podchodzi do gardła. Była taka pociągająca. Skarcił się w myślach "Cholera! Nie mogę tak myśleć o szlamie. Ojciec mnie zabije, jeśli dowie się, że splamiłem krew Malfoy'ów.".
-Nie patrz tak na biust Hermiony, Malfoy, bo ci gały wyskoczą. No powiedz, gdzie zgubiłeś swoją błyskotliwą Pansy? Znów utknęła między przedziałami?- usłyszał chrypliwy głos tego rudego gniotka, Weasleya. To on w zeszłym roku sprzątnął mu Hermionę z przed nosa. Na szczęście już nie są ze sobą. Znów się skarcił.
- A ty Weasley? Tobie pewnie nie dała nawet popatrzeć, co?- Odgryzł się, trafiając w samo sedno. Weasley zrobił się czerwony jak burak, jednak nawet nie próbował znów atakować. Zawrócił i pośpiesznie wsiadł do pociągu. Draco nadal stał,jednak teraz patrzył już tylko na Hermionę, która kucała, niezdarnie ściskając kostkę. Po jej policzku płynęła łza. Nachylił się i starł ją rękawem.
-Wszystko w porządku?-spytał...

                                                            ~*~

Poczuła jego delikatną dłoń na policzku. Pragnęła tego od dawna. Nie mogła jednak okazać słabości.
-Od kiedy interesuje cię moje samopoczucie, Malfoy?-rzuciła jadowicie. Odrzuciła jego dłoń z twarzy, wciąż patrząc zacięcie w jego wyblakłe oczy.
-Od kiedy stałaś się prawdziwą kobietą, Granger. -odparł z szelmowskim uśmiechem.- Może dziś pojedziesz w moim przedziale, co? Wezmę twój kufer, a ty zajmij się nogą. -znów się uśmiechnął. Oh, gdyby tylko wiedział, jak ten uśmiech na nią działa. Rzuciła pospiesznie zaklęcie przeciw złamaniom i chwyciła jego dłoń. Podniósł ją delikatnie. Poprawiła szatę i nie martwiąc się o przyjaciół, poszła za nim.

                                                                  ~*~

Cały podniecony wszedł do pierwszego wolnego przedziału. Hermiona weszła za nim i rozgościła się na wolnej połówce. Wyglądała tak ślicznie, kiedy patrzyła onieśmielona przez okno. Zapatrzył się na nią i nawet nie zauważył jak do przedziału weszła Pansy.
-Dziubasku, co tu robi ta paskudna szlama? -parsknęła, po czym zaczęła nerwowo chichotać.
-Pansy, wyjdź stąd!- rzucił w jej stronę chłodnym tonem. Spojrzał na Hermionę, u której zakłopotanie malowało się na twarzy.- Powiedziałem WYJDŹ!-wrzasnął.
- Ale dziubasku...- próbowała dalej, lecz wkońcu dała za wygraną i wycofała się. Znów byli sami.
- A więc, czego ode mnie chcesz, dziubasku?- Hermiona uśmiechnęła się triumfująco. Widział te ogniki w jej oczach. Iskrzyły się zapraszając do zabawy.
-Chciałem przeprosić. Chyba powinniśmy rozpocząć naszą znajomość jeszcze raz. A więc, jestem Draco Malfoy. A ty ślicznotko?-odpowiedział zawadiacko. Zaśmiała się głośno, wiedział że to dobry znak.
-Hermiona. Moje imię to Hermiona.-uśmiechnęła się pogodnie i podała mu zadbaną dłoń.
-Miło mi.- kontynuował zabawę. Popatrzył w jej brązowe oczy i uśmiechnął się. Poczuł, że może czuć się przy niej swobodnie. Wstał i przesiadł się na jej połówkę. Znów poczuł dreszcz i przysunął się do niej, ciągnięty jakby jakąś magnetyczną siłą.

                                                              ~*~

Był tak blisko, że niemal czuła jego skórę. Była niezwykle gładka i blada. Poczuła zapach jego perfum. Jego bliskość krępowała ją, lecz także pociągała. Spojrzała mu głęboko w oczy. Zbliżył swoje wargi i delikatnie musnął jej szyję. Podchodził wyżej i wyżej, aż ich usta splótł subtelny pocałunek. W momencie, gdy ich wargi złączyły się, poczuła jakby z jej brzucha wyfrunęły miliony motyli. To, czego tak bardzo pragnęła, właśnie się dzieje. Zarzuciła mu ramiona na szyję i trwali tak, w błogiej nieświadomości, że są obserwowani. Za szybą stał Harry i Ron, a za nimi można było dostrzec bystre oczy Ginny, które teraz wlepione były Hermionę. Zauważyła to i szybkim ruchem odsunęła od siebie Dracona. Spojrzał na nią, nie kryjąc zdziwienia.
-Ale co...-zaczął. Spojrzała porozumiewawczo na szybę za nim. Odwrócił się i wszystko zrozumiał. -Cholera!-ryknął i zerwał się na równe nogi.-Może odrobinę prywatności, co?!- dalej krzyczał, teraz już jednak otworzył drzwi i darł się na obserwatorów. Oni stali jak wryci i nie zwracali na niego uwagi. Patrzyli pytająco na Hermionę. Ona podniosła się i stanęła za Draco, kładąc ręce na jego ramieniu i opierając głowę o jego szyję. Stali tak przez dobrą chwilę. Zastanawiała się nad ich reakcją. Co powiedzą przyjaciele? Czy zaakceptują to uczucie?
-Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. -usłyszała ostre jak brzytwa słowa.
-Daj jej spokój Ron, to jej sprawa z kim się spotyka.-usłyszała ciepły głos przyjaciółki. Ginny popatrzyła na nią ze zrozumieniem. Ach, ta Ginny, zawsze próbowała ratować sytuację. Tym razem, jednak, nie będzie łatwo.
- Nie Ginny, zaczekaj, niech dokończy. No, Ron. Co sugerujesz?- zwróciła się do swojego byłego chłopaka.
-Nie ważne. Zostań z tym ...- wolał nie dokańczać. Odwrócił się i pociągnął za sobą Harrego.
-Martwili się. Nie miej im tego za złe. Wiesz jacy oni są.- zaczęła Ginny.
-To nie usprawiedliwia zachowania Rona.- odparła.
- Więc wy jesteście razem tak?- spytała bez ogródek, Ginny.
-Yy... Na to wygląda.- spojrzała na Draco i oblała się rumieńcem.          

                                                                      ~*~

To było cudowne uczucie. Jakby wokół nich wybuchły miliony fajerwerk. A ci idioci wszystko zniszczyli. Miał ochotę dorwać Weasleya i poczęstować go Crucio. Przynajmniej ta młoda Weasley'ówna wykazuje trochę normalności. Teraz wstała i szykowała się do wyjścia.
-Idę ich uspokoić.- pożegnała się, po czym wyszła. Po sekundzie zawróciła.- Widzimy się przy kolacji.- zwróciła się do Hermiony. -No i, ten no. Miłej podróży.- uśmiechnęła się do nich z zakłopotaniem i wyszła. Spojrzał na nią pytająco.
-Więc ty... Ja... My...
-Na to wygląda. - przerwała mu. Wiedział o co chodzi. Spowrotem usiadł przy niej. Poczuł jak kładzie mu głowę na ramieniu i objął ją.
-Nawet nie wiesz jak bardzo o tym marzyłem. -spojrzał na nią. Tak uroczo wyglądała kiedy spała...
Wielkie krople uderzały rytmicznie w szybę pędzącego pociągu. Ciemność spowiła cały przedział. Powinien powoli ją budzić. Muszą przecież jeszcze się przebrać.
-Hermiono.- szepnął do jej ucha i delikatnie potrząsł jej ramię. Otworzyła oczy i spojrzała na niego.
-Ee...- wybełkotała, jeszcze nie do końca przebudzona.-Jesteśmy już na miejscu?-spytała, przeciągając się jak kot.
-Nie, ale musimy się jeszcze przebrać.-powiedział wstając
-No tak, zapomniałam.- odpowiedziała, wyglądając przy tym na speszoną.
-Yy, mam wyjść?- spytał, rumieniąc się na policzkach. Spojrzał na nią, a ona uśmiechnęła się.
-Nie musisz.-podeszła do niego. Poczuł jej ciepłe wargi na policzku. “To wszystko dzieje się tak szybko.” Pomyślał. Hermiona zdjęła koszulkę, a on ujrzal biały stanik zakończony czarną koronką. Spojrzał na jej smukłe ciało, a ona wybuchnęła śmiechem.
- Czyżbyś nigdy nie widział dziewczyny bez koszulki?- spytała nadal się śmiejąc.
- Widziałem, ale żadna nie była tak piękna jak ty. -odpowiedział, nadal na nią patrząc. Nagle coś zatrzęsło pociągiem. Hermiona potknęła się, ale w ostatniej chwili ją złapał. Poczuł kwiatową woń, wijącą się wokół jej obnażonego ciała.

                                                            ~*~

Poczuła jego chłodne dłonie chwytające ją w talii.
-Cco to było...?- spytała się, niepewnie i spojrzała na jego twarz. On także zamarł w strachu.
-Nie wiem, ale pójdę sprawdzić.-powiedział stanowczo.- Zostań tutaj.
-Draco nie idź tam.- czuła, że nie może go stracić. Przecież dopiero co, jej marzenia spełniły się.- Nie wiemy kto, czy raczej co tam jest... Nie chcę cię stracić. -to ostatnie dodała już bardziej do siebie. Nie była przecież pewna jego uczuć. Matka nauczyła ją że mężczyźni nie zawsze mają dobre intencje. Ojciec zostawił je przecież, dla jakiejś pieprzonej cizi. Po tylu latach małżeństwa. Ojciec... Na jego wspomnienie, w jej oczach stawały łzy. Nie chciała, by Draco to widział. Było już jednak za późno. Poczuła jak obejmuje ją chłodnym ramieniem. Cholera, czemu on jest taki zimny?
-Nie płacz, błagam. Nie mogę patrzeć na twoje łzy. Mogę z tobą zostać, tylko proszę nie płacz. - w jego głosie można było wyczuć troskę.
-Nie, możesz iść. Sorki, że ze mnie taka beksa.- wymusiła uśmiech. Dotknął jej policzka i delikatnie starł z niego łzę.
-Przy mnie nie musisz płakać.-dodał.-Chyba rzeczywiście  pójdę sprawdzić co się stało. A ty spokojnie skończysz się ubierać.- spojrzał znacząco na jej stanik i uśmiechnął się szelmowsko. Spojrzała po sobie i zauważyła, że rzeczywiście nie ma na sobie jeszcze szaty. Odwzajemniła uśmiech i pokiwała głową. 

                                                                      ~*~

 Wyszedł z przedziału i poszedł w stronę lokomotywy. Po drodze próbował dowiedzieć się czegoś od napotkanych osób, jednak nikt nie potrafił wyjaśnić mu, co się stało. Postanowił nie zatrzymywać się, aż do końca. Kiedy wreszcie doszedł do lokomotywy, nikt nie chciał powiedzieć mu, z jakiego powodu, nadal stoją. 
-Jestem prefektem, do cholery. Chyba powinienem wiedzieć co się stało!- ryknął na maszynistę, a ten zaczął mamrotać coś pod nosem.
-Więc chcesz wiedzieć, dlaczego pociąg stanął tak? Dobrze, powiem ci, ty wymoczkowaty...
-Byłbym wdzięczny.- przerwał mu.
-A więc znaleźliśmy na torach martwego hipogryfa.- odpowiedział maszynista, a na jego twarzy pojawił się obleśny uśmiech.
Odwrócił się i odszedł, byleby jak najdawniej od tego typa. Pośpieszył z nowiną do Hermiony. Po dotarciu na miejsce zastała go jednak niemiła niespodzianka. Przedział był pusty. Jednak nadal były tam jej rzeczy. Na jednej z połówek leżała zagięta karteczka. "Wyszłam do toalety <3". Usiadł i spojrzał przez okno. Pociąg ruszył i znów słychać było znajomy stukot. Postanowił przebrać się w szaty. W tym samym momencie, kiedy ściągał koszulkę do przedziału weszła Hermiona. Podeszła do niego i delikatnie dotknęła blizny ciągnącej się pod prawym żebrem. Czuł jak przejeżdża po niej palcem.
-Co ci...- zaczęła, jednak nie zdążyła dokończyć.
-Spadłem z miotły. Z naprawdę dużej wysokości. -spojrzał na nią i dostrzegł zdziwienie na jej twarzy. -Nie zdążyli mnie donieść, nim rana poważnie się zagłębiła. W sumie nawet pani Pomfrey nie potrafiła temu zapobiec.
- Och.- zaczęła, widać było jednak, że nie wie co powiedzieć. Wsunął na siebie szatę i chwycił ją za rękę. Czuł sie, jak jakiś zakochany szczeniak. Widział w myślach, jak spacerują brzegiem jeziora, jak pokazuje jej gwiazdy, kiedy wymkną się pod osłoną nocy. Czuł jak patrzą na siebie, ukradkiem, przepuszczając wszystko, co mówią do nich przyjaciele. Wiedział, że nie może tego zepsuć.

                                                                   ~*~

Zastanawiała się nad czym myślał. Siedział tak po prostu, z łokciami opartymi na kolanach i trzymał ją za rękę. Patrzyła na niego, przez cały ten czas, do momentu, gdy pociągiem coś szarpnęło.
-Co zno...- znów jej przerwano, tym razem usłyszała jednak znajomy głos.
-PIRSZOROCZNIAAAKI TUTAJ!
-Hagrid!-krzyknęła i rzuciła się do szyby. -Jesteśmy na miejscu!-odwróciła się znienacka i rzuciła na szyję nic nie spodziewającego się chłopaka. Objął ją w tali, a jego dłonie opadły na jej pupę. Czuła się cudownie, jednak powinni już wysiadać. Delikatnie uwolniła się z jego uścisku, po czym złapała go za rękę i pociągnęła za rękę. Idąc, często odwracała głowę i uśmiechała się do niego. Nie wierzyła, jakim cudem znajduje się właśnie w tym miejscu, właśnie z Nim. Bała się tego, że to tylko głupi żart. Że on wykorzystuje jej naiwność, by wygrać jakiś idiotyczny zakład z kolegami. Jednak ten moment, kiedy ją całował. To napięcie które można było wtedy wyczuć. Wysiedli z pociągu.
-Idę przywitać się z Hagridem.-oznajmiła i uśmiechnęła się zawadiacko.
-Więc widzimy się na kolacji? -spytał z nadzieją wyczuwalną w głosie.
-Dobrze powiedziane, widzimy się. Bo raczej nie pogadamy na wielkiej sali.- uśmiechnęła się-Może jutro będziemy mieli jakieś wspólne zajęcia.-dodała opuszczając go.
-Mam nadzieję.- usłyszała za plecami.Spojrzeli na siebie ostatni raz, aż w końcu rzuciła się pędem w stronę wielkoluda. Zobaczyła jak do niej macha. Była już na tyle blisko, że mogła rzucić się mu na szyję. Ścisnął ją i poklepał po plecach wielkimi łapskami. Kiedy wreszcie odstawił ją na ziemię zauważyła, że obok nich stoi Ron.
-Cholibka, ale kobita z ciebie urosła Hermiono. Nie dość, że ładna, to i w głowie masz co trza. Nic dziwnego, że Malfoy...
- Skąd ty wiesz że... RON! Ty palancie! Dzięki tobie pewnie pół szkoły wie, co? -ryknęła na niego. - Ty skończony idioto. Dlaczego tak bardzo boli cię fakt, że chciałabym być szczęśliwa z kimś innym niż ty!? -Bo nadal cię kocham. - usłyszała i natychmiast tego pożałowała. Zobaczyła, że jego twarz poczerwieniała.
-Myślałam że... Ale... Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wtedy?-poczuła się niesamowicie głupio. Spojrzała na niego. Tak bardzo chciała go przytulić, wiedziała jednak, że to rozbudziłoby w nim nowe emocje. Odwróciła się i pobiegła do pierwszego lepszego powozu. Czuła jak łzy ciekną po jej policzkach. Dlaczego nie mogła być po prostu szczęśliwa? Czemu, za każdym razem, kiedy dostawała coś, czego pragnęła, wychodziła na sukę? Spojrzała gdzie jest.
-Hermiono!- usłyszała znajomy głos. Harry wołał ją z jednego z powozów. Podeszła i jakimś cudem wgramoliła się do środka. Zauważyła, że jedno miejsce było wolne. Dobrze wiedziała kogo brakowało. Koło Harrego siedziała Ginny. Trzymali się za ręce. Czyli będzie musiała siedzieć koło Rona.
-Co się stało?- spytała Ginny z troską w głosie. Poczuła, że musi im wszystko opowiedzieć.
-Nie teraz.- rzuciła, gdy zauważyła, że do powozu wsiada Ron. Usiadł koło niej i jakby nigdy nic spytał.
-Co tam? -wiedziała że to pytanie nie było skierowane do niej, tylko do wszystkich.

                                                                  ~*~

Draco siedział w jednym powozie z Crabble'em i Goyle'em. Pozostawało jedno miejsce. Miał ogromną nadzieję, że nie przysiądzie się do nich Pansy. Zaczęła go wkurzać, gdy postanowiła mówić do niego "dziubasku". Nie byli nawet parą. A to jak dzisiaj potraktowała Hermionę... Nie mógł uwierzyć, że sam kiedyś tak się zachowywał.
- Te, Draco. A coś ty się dzisiaj tak miział z tą szlamą... Hermą? - Przynajmniej mam z kim się miziać idioto. -syknął w stronę Goyle'a. - Poza tym ona ma na imię Hermiona, półgłówku.- Dodał ostatecznie.
- A kij z tym jak ma na imię. To szlama.- ostatni wyraz wypowiedział z odrazą, podkreślając jego znaczenie. Draco nie wytrzymał i wyjął różdżkę. Przytknął ją do krtani osiłka.
- Co mówiłeś? -spytał sykliwie. - Jeszcze jedno słowo i tak cię urządzę  że własna matka cię nie pozna.- dodał, a Goyle zaczerwił się po uszy.
Pchnął go, i w tym samym momencie powóz ruszył. Przez resztę drogi nie odzywał się do nikogo.
Kiedy dotarli na miejsce zobaczył jak  łódki dobijają do brzegu. Szybkim krokiem ruszył w stronę zamku. Poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Odwrócił się i ujrzał Pansy.
-Czemu byłeś dla mnie taki niemiły w pociągu, dziubasku?- spytała, głupkowatym głosem. Miał ochotę ją roznieść.
- Mówiłem ci już, żebyś tak mnie nie nazywała. Nie jesteśmy nawet parą, do cholery!- ryknął na nią. Co ona sobie wyobrażała?
- Och, no tak, cudownie. Zostaw mnie dla jakiejś przemądrzałej szlamy. Haha.- Zaśmiała się ironicznie. - Co ona ma, czego ja nie mam? Urodę na pewno nie. Poza tym jest płaska jak deska. Co ty w niej widzisz do jasnej cholery!- tym razem to ona wybuchła.
- Dla niektórych liczy się wnętrze wiesz?- widział jak gorzki smak porażki pozostawia grymas na jej twarzy. Poczuł że szala zwycięstwa przechyla się na jego stronę.
- Od kiedy jesteś taki głęboki, co? Widzę że ta pieprzona szlama potrafi wywarzać naprawdę mocne eliksiry miłości.- odgryzła się. Obrzydzenie które biło z jej oczu wprawiło go w prawdziwą furię. - Wiesz co? Odwal się ode mnie raz na zawsze.- odwrócił się i odszedł. 
- A ja poświęciłam ci tyle serca, tak bardzo cię kochałam. -jej głos zaczął się łamać.-A ty okazałeś się zwykłym dupkiem. Ale ja wiem, że jeszcze będziesz błagał, żebym ci wybaczyła. Znudzisz się tej zdzirze. A wtedy to ja będę stawiała ci zasady. To ja będę kazała ci się odwalić. Ha ha ha. - zaśmiała się przez łzy. Jednak ten śmiech zabolał go najbardziej. Ten śmiech był zapewnieniem, że ona zrobi wszystko, by zniszczyć wiotką więź łączącą go z Hermioną. Wiedział to. Czuł to.

                                                                            ~*~

 Hermiona siedziała przy stole Gryfonów. Obok niej, po lewej stronie siedziała Ginny, z drugiej strony zaś jakiś drugoroczniak. Przez całą kolację siedziała zamyślona, kątem oka spoglądając na stół Ślizgonów. Widziała, że Draco był nie w humorze. Przez całą Ceremonię Przydziału siedział ze spuszczoną głową. Ona także niezbyt interesowała się tym, kto trafił do jej domu. Przyklaskiwała jedynie, kiedy widziała że inni Gryfoni także klaskali.
-Hermiono... HERMIONO!- usłyszała jak ktoś krzyczy jej do ucha. To była Ginny.
- Cco..? -spytała nieświadoma tego, dlaczego jej przyjaciółka na nią krzyczy.
-Och, mówię do ciebie już od pięciu minut. Pytałam dlaczego płakałaś, kiedy wsiadałaś do powozu.- powiedziała poirytowana.
- A, no tak. Uh, nie ma tu nigdzie Rona? -spytała szeptem. 
- Nie, usiadł gdzieś koło Harrego. Jeśli będziemy szeptać  to nikt nas nie usłyszy.- odparła Ginny.- A więc to chodzi o niego? Co znów zrobił ten idiota?
- Ten "idiota" powiedział mi, że mnie kocha.- odparła.
- Ale przecież wy zerwaliście. Nie powiesz mi chyba, że... O matko!-Przyjaciółka nie kryła zdziwienia. -I to teraz, kiedy ty i Draco... Musisz się czuć okropnie.-dodała i objęła ją ramieniem.
-Taa... Zwłaszcza, że rozstawaliśmy się jako przyjaciele.- poczuła ukłucie w sercu.
  Stół zapełnił się różnymi pysznościami, jednak ona nie miała ochoty niczego jeść. Jeszcze raz spojrzała na stół Ślizgonów. Draco także na nią patrzył. Uśmiechnęła się wątle i natychmiast zauważyła, że patrzy na nią ktoś jeszcze. Widziała jak pełne wstrętu spojrzenie owijało się wokół niej, niczym macki kałamarnicy. Pansy widocznie znienawidziła ją po dzisiejszym zajściu w pociągu. Coś ścisnęło ją w żołądku. Myśl, że ktoś ją nienawidzi była nie do zniesienia. Poczuła się naprawdę źle. Odwróciła się powrotem do stołu. Siedziała tak, otępiała, do końca uczty.

                                                                              ~*~

Wiedział, że nie może być z Hermioną. To zniszczyłoby jej życie. Już teraz przyjaciele się na nią obrażają. Nie chciał, żeby Pansy zrobiła jej krzywdę  A ona była przecież zdolna do wszystkiego. Gdyby chciała mogłaby nawet potraktować Hermionę Imperio. Miała to zaklęcie opanowane, tak samo zresztą jak i on sam.
Uczta się skończyła. Tuż przed rozpoczęciem ceremonii przydziału, profesor Snape zabrał jego i Pansy do gabinetu. Widział wtedy nienawiść zionącą z jej oczu. Dowiedział się także jakie jest nowe hasło. W tym roku raczej się nie wysilili. Zebrał pierwszorocznych i zaprowadził do lochów, reszta Ślizgonów także szła za nimi. Stanął przed okropnym gargulcem.
-Kamień Bezoaru. -rzekł, a przed nim ukazał się pokój główny Syltherinu, udekorowany na czerwono i złoto. -Cco?! Co to niby ma być? Cholerni gryfoni. Szlag!- Machnął różdżką i kolory zmieniły się na zielony i srebrny. Znad kominka łypał na nich już nie lew, ale wąż. -Pożałują tego. Idioci... Tutaj sypialnie dla nowych.- wskazał dłonią na drzwi po prawej stronie. Kątem oka zauważył, jak Pansy wprowadza nowe dziewczynki. Objaśniała im wszystko. Bez chwili namysłu zrobił to samo. Kiedy wrócili do pokoju wspólnego objaśnił chłopcom, dlaczego nie mogą wchodzić do sypialni dziewcząt.
- Jeżeli zbliżycie się do nich...- wskazał drzwi po lewej stronie i uśmiechnął się. -... zaklęcie obronne przebierze was, za dziewczyny. Sukienki, makijaż...wiecie, te sprawy.  A teraz, niech wszyscy zbiorą się w pokoju wspólnym. Mamy parę spraw do omówienia.

                                                                       ~*~

Hermiona spojrzała na Harrego i uśmiechnęła się.
-Harry, musimy pogadać. - zaczęła. - Może przejdziemy się na wieżę obserwacyjną?
-Yy... no jasne. - odpowiedział zdezorientowany. Chwyciła go pod rękę i pociągnęła do wyjścia.
Po drodze dużo rozmawiali, w sumie o wszystkim i o niczym. Spotkali Lunę, która miała teraz niebieskie włosy. Siedziała obok jednej ze zbroi i opowiadała Nevillowi o tym jakie rośliny wyhodowała przez te wakacje. Oboje interesowali się zielarstwem. Natknęli się także na Ginny, która szła akurat z jakąś koleżanką, chyba Krukonką. Uśmiechała się do nich. Hermiona na czuła się niezręcznie, i chyba było to widać, gdyż zauważyła że Ginny kiwa do niej głową, jakby chciała powiedzieć " Przecież wiesz, że nie jestem zazdrosna."
Gdy wreszcie dotarli na miejsce, wiedziała że pierwsza musi podjąć temat.
- Harry, słuchaj. Wiem co myślicie. Ty i Ron. Pewnie uważacie mnie za zdrajczynię i tym podobne, ale ja...
- Nie Hermiono, nie musisz się tłumaczyć. Nie jesteśmy dziećmi. Znaczy się, ja nie jestem. Ronowi jeszcze nie przeszło.- wziął głęboki oddech- To jego to tak boli. Dla mnie możesz spotykać się z kim chcesz, bylebyś była szczęśliwa. - poczuła jak obejmuje ją jedną ręką. Uśmiechnęła się do niego.
- Nawet nie wiesz  jak jestem szczęśliwa... Nie jestem pewna, czy mi i Draco się uda, ale chciałabym tego. Rozumiem, że on zawsze był w stosunku do mnie... No wiesz jaki. Ale my wszystko zaczęliśmy od początku.


                                                 Koniec rozdziału pierwszego
                                                                 ~*~

Mam nadzieję że się spodoba ;D Na pewno znajdzie się duzo literówek, a także błędów logicznych, za co z góry przepraszam, ale staram się nad tym wszystkim panować ^^

Proszę o opinie w komentarzach ;3