niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 3.


Dziękuje mojej wenie, za tak długą nieobecność. I jeszcze mojemu zagrożeniu z fizyki, którą mam tylko jeden semestr, za brak czasu ;/ Szczerze mówiąc to miałam już prawie napisany ten rozdział, ale kiedy przeczytałam go, to uznałam że jest tak beznadziejny, że miałam ochotę schować się na dnie szafy, a uprzednio spalić komputer, aby NIKT NIGDY NIE ZNALAZŁ takiego pliku ;pp
Ogólnie, mam nadzieję że spodoba wam się ten rozdział. Szkoda że nie nadążyłam z opisaniem balu. Ale, mam nadzieję że będziecie czekać.
Piszcie co sądzicie, i krytykujcie, bo to motywuje ;))


-Profesor McGonagall? Czy można jeszcze zapisać się na bal?- Hermiona podbiegła do opiekunki, tuż po zakończonych zajęciach transmutacji, przepychając się wśród Ślizgonów, pospiesznie opuszczających salę.- Bardzo mi na tym zależy, a dopiero teraz zdecydowałam się żeby pójść.
-Oczywiście, to żaden problem panno Granger.- Nauczycielka obdarzyła ją szerokim uśmiechem, jednak jej wzrok powędrował nad ramiona Hermiony. – Panie Malfoy, zapomniał pan czegoś?- spytała zmieniając ton, na nieco ostrzejszy.
-Yy… Ja tylko czekam na Hermionę. Chyba nie przeszkadzam prawda?- spytał nieco pewniej, dodając do tego kpiący uśmieszek.
- Ależ owszem, przeszkadza pan. Mam do omówienia z panną Granger prywatne sprawy i byłabym wdzięczna, gdyby opuścił pan salę.
-Oczywiście, pani profesor.- rzucił, po czym wyszedł z klasy. Hermiona powiodła za nim wzorkiem, do momentu, gdy drzwi się zamknęły. Nie potrafiła zrozumieć tej sytuacji.
-Panno Granger? Wszystko dobrze?- spytała znów ciepło, nauczycielka.- Wyglądasz słabo Hermiono. Mam nadzieję, że to nie żadna mugolska choroba? Może powinnam odprowadzić cię do pani Pomfrey?- w jej oczach można  było zauważyć szczerą troskę.
- Nie! Naprawdę, nie trzeba. Czuję się dobrze, po prostu jestem zmęczona po wakacjach. Wie pani. Rozwód rodziców niezbyt dobrze na mnie działa. Ale wiem że Wkońcu mi przejdzie. Na pewno w szkole mi się poprawi.- Hermiona zaczęła pośpiesznie się tłumaczyć. Nie miała ochoty opuścić pierwszej lekcji zielarstwa w tym roku.- Więc mogę już iść? Jestem zapisana, tak?- upewniła się, a gdy tylko nauczycielka kiwnęła głową, dziewczyna rzuciła się biegiem do drzwi. Tam czekał na nią Draco.
-O, jesteś już. Wiesz, chciałem cię o coś spytać…- zaczął powoli.- Wiem, że pewnie zabrzmi to głupio, ale czy nie zechciałabyś pójść ze mną na piątkowy bal?- wyrzucił z siebie, a Hermiona ujrzała ulgę na jego twarzy. Spojrzała na niego, nieco poirytowana, jednak w jej głowie błysnęła myśl. Może on woli ją niż Pansy?
-No, mogę iść…- odpowiedziała z udawanym niechceniem. W jej sercu zaś, błysnęła iskierka nadziei. Spojrzała na jego twarz, a on uśmiechnął się szeroko.
-No to jesteśmy umówieni. Dogadamy się jeszcze prawda?- wpatrywał się w nią jeszcze przez chwilę, w zamyśleniu. Nic już nie mówił. Po prostu odwrócił się i odszedł w stronę Wieży Obserwacyjnej. Ona została na swoim miejscy, po czym ocknąwszy się, jakby ze snu, także podążyła w swoja stronę. W jej sercu buzowało szczęście, a ona sama miała ochotę krzyczeć. Pamiętała jak się zachował, ale w tym momencie nic to dla niej nie znaczyło. Uśmiechnęła się sama do siebie i przyspieszyła, zdając sobie sprawę, że właśnie zaczęły się zajęcia ze starożytnych run.



Biblioteka była pusta, Hermionie zdawało się, że jednak ktoś jest w niej wraz z nią. Zresztą już od jakiegoś czasu czuła się obserwowana. Nie tylko w domu, ale także kiedy wyszła na miasto, lub chociażby na zwykły spacer. Ale co, lub kto mógł przybyć za nią aż do Hogwartu? „ Paranoja” pomyślała „ dostaję bzika na punkcie wszystkiego”. Zebrała książki, szybko zwinęła torbę i udała się do dormitorium. Po drodze wpadła na rozchichotanego Irytka.
- Panna Szlama, znowu sama!- wrzasnął przelatując tuz obok niej. Rzuciła mu pełne oburzenia spojrzenie i ruszyła dalej. Na plecach wciąż czuła czyiś wzrok. Jakby ktoś za nią podążał. Odwróciłą się raptownie. „Cholera” mruknęła do siebie. „Nikt za Tobą nie idzie idiotko. Powstrzymaj swoje chore wyobrażenia” skarciła sama siebie. Postanowiła nie zatrzymywać się, aż do momentu gdy wejdzie do dormitorium.
                                            
Hermiona siedziała przy stole, tuż obok niej wcisnęła się Ginny.
-Ej, masz już sukienkę na bal?- spytała, a w jej głosie słychać było ekscytację.
-Cco? Aa, nie. Muszę przejrzeć nowy katalog Madame Malkin. Powinien przyjść, z dzisiejszą pocztą. O popatrz, już leci sowa.- Hermiona wskazała palcem na nadlatującą czarno-brunatną sówkę.- Co tam masz, malutka?- zwróciła się do sówki, gdy ta osiadła tuż obok jej talerza. Pogłaskała ją po główce, a ta grzecznie odłożyła paczkę i łebkiem podsunęła ją pod dłoń Hermiony. Ta odpakowała paczkę, gdy Ginny dzieliła się z sówką bułką.- Tak jak mówiłam. – rzekła do przyjaciółki, podając jej kolorowe pisemko, z poruszającymi się po okładce modelkami, w różnego rodzaju sukniach. Ginny od razu rzuciła się do przeglądania go. Hermiona zaś postanowiła dokończyć śniadanie.
-Przecież już wtorek. Nie zdąży dojść! Pamiętaj że musisz wyglądać tak olśniewająco, żeby temu dupkowi opadła szczęka.- Przyjaciółka spojrzała na nią i obie wybuchły donośnym śmiechem.

-Popatrz na tę.- kolejny już raz Hermiona spoglądała na długą, liliowa suknię z odkrytymi plecami. Szczerze mówiąc to miała już po dziurki w nosie tych wszystkich sukienek. Miała ochotę założyć zwykłe dżinsy, koszulę i trampki. Ale Ginny nie chciała jej odpuścić, a poza tym nikt nie wpuścił by jej w takim stroju.
-Tak, widziałam ją tylko milion razy.- spojrzała na przyjaciółkę, a gdy ujrzała jej oburzona minę, dodała.- Oh, Ginny, dobrze wiesz że nie lubię takich przebieranek. Ta sukienka jest śliczna. Mogę ja zamówić, jeżeli już tak bardzo chcesz.
-Ale Hermi, tu nie chodzi o to żebym to ja ją chciała. Ta sukienka ma się podobać tobie. Masz czuć się w niej wyjątkowo, a ty nawet nie spojrzałaś do katalogu.- odpowiedziała zatroskana przyjaciółka.
- No dobrze, już patrzę. - odebrała pisemko z rąk Ginny, i zaczęła powli przeglądać strony. Wszystkie sukienki były nijakie, i nudne. Przynajmniej jej zdaniem. Chciała już go odłożyć, gdy nagle jej uwagę przyciągnęło coś ciekawego. Mała karteczka wypadła z katalogu, lekko opadając na podłogę holu. Hermiona schyliła się by ja podnieść, poczym spojrzała na nią i zaczęła uważniej czytać. Znajdowała się na niej dziwny ciąg cyfr wyglądający ja zwykły numer telefonu, ale zakończony wykrzyknikiem. Pod spodem widniała popis Ministra Magii. Czyżby karteczka należała do Ginny? Przecież tylko ona przeglądała katalog. A może ta notatka została zaadresowana do niej, a przyjaciółka po prostu jej nie zauważyła? Postanowiła nie zaprzątać sobie głowy tym numerem. Przecież to był Hogwart. Tu nie ma telefonów, więc numer tez nie jest potrzebny. Schowała karteczkę do kieszenie szaty, i uznała że zadzwoni pod ten numer, gdy będzie w domu, na przerwie świątecznej. Jak na razie miała własny, duży problem, a była nim sukienka. Przeglądała pismo z sukienkami jeszcze długo, nim zdecydowała się na karminową sukienkę koktajlową, z odkrytymi ramionami. Ginny ucieszyła się, gdy ją zobaczyła.
- O tak! Ta sukienka podkreśli twoją cudowną figurę. Upniemy ci włosy, żeby odkryć szyję. Och, och, och! Już mam pomysł na wszystko!- Hermiona uśmiechnęła się gdy zobaczyła radość przyjaciółki. Pomimo tego że była taka szurnięta, kochała ja nad wszystko. Cieszyła się, że ma komu się wygadać, zwierzyć.

Jeszcze we wtorek zamówiły sukienkę, a juz w czwartek leżała na jej łóżku. Ginny dobierała do niej dodatki, a Hermiona patrzyła na to wszystko z daleka, wczytując się w nową powieść, którą poleciła jej mama. Ot, takie zwykłe mugolskie romansidło. Historia, która opowiadała ta książka, była równie niemożliwa, jak to że Ginny przestałaby mówić. Zaśmiała się cicho z kolejnej absurdalnej sytuacji.          Ginny spojrzała na nią
- Hermiona! Możesz na chwilę oderwać się od tej książki i popatrzeć, ewentualnie pomóc mi?- wrzasnęła poważnym tonem, którego ciężko się było po niej spodziewać. Bal jest już jutro, a w ogóle się nim nie przejmujesz. Poco wogóle na niego idziesz, skoro w ogóle cie nie obchodzi?
-Przepraszam, ale wiesz, że nie interesują mnie takie rzeczy. Od tego mam ciebie. – odpowiedziała i posłała przyjaciółce buziaka. Rudowłosa spojrzała na nią z lekkim poirytowaniem i wróciła do swojego zajęcia. – Oj, Ginny. Nie denerwuj się. Ja po prostu Nieznań się na tym wszystkim tak jak ty. A sam fakt, że kłócimy się przez tą głupią sukienkę mnie od tego wszystkiego odpycha.
-No dobra, może ci wybaczę, co nie zmienia faktu, że jutro bal, a ty wciąż nie jesteś zainteresowana tym jak będziesz wyglądała.- przyjaciółka upomniała ją ponownie. Hermiona wiedziała o tym. Powoli zaczęła się zastanawiać nad tym, co on pomyśli kiedy stanie tam, taka olśniewająca. Miała nadzieję, że to poruszy jego wyobraźnię. Po raz pierwszy pomyślała o sobie, w tak bardzo egoistyczny sposób.

Mam nadzieję że na następny nie będziecie musieli tak długo czekać ;*